„Kannibaal” to wyjątkowy gołąb, który jest przyczyną, że jego właściciele stali się hodowcami o światowej sławie. Gołąb ten jaki roczniak zdobył tytuł 1 asa narodowego Belgii w 1996 roku na średnich dystansach. Sukces ten spowodował możliwości pobudowania nowych gołębników, a teren został otoczony solidnym 2 metrowym płotem a wszystkiego pilnuje pies „Zianne” Jak do tego doszło? „Kannibaal” niczym się nie wyróżnił jako gołąb młody i nie rzucał się w oczy. Leciał kilka razy z Quievrain- 110 km i został posłany na lot z Noyonu-200 km. Wszystko przebiegało dalej bez przeszkód. Ale w następnym locie z Dourdan, przy złej pogodzie, samczyk nie powrócił. Pojawił się dopiero za tydzień, kiedy oczekiwano na gołębie już z następnego lotu. Dostał 7 dni odpoczynku i leciał jeszcze 3 x z Quievrain. Był to dla niego „angielski tydzień”, jak mówią piłkarze, musiał lecieć w niedzielę, środę i znowu w niedzielę. Tym razem z 1 i 2 lotu plasuje się w pierwszej 5-tce listy, a z 3 próby znowu czołowy konkurs. Tak się doczekał zimy.
Jako roczniak okazał się gołębiem wręcz fantastycznym. W gronie przyjaciół mówiło się wtedy tylko o dobrym rocznym. Dopasowywano mu różne imiona ale żadne jakoś nie pasowało. W pewnym momencie Eddy Janssens zaproponował imię, które nadzwyczaj pasowało do jego osiągnięć – „KANNIBAAL”. Po prostu konkurencja została „ pożerana” i tak ptak został ochrzczony. Na koniec sezonu okazało się, że nie ma lepszego w Belgii na średnim dystansie, a był to rok 1996. Między innymi wylatał 5 x 1 konkurs.
Tu „Rambo” w swoim kartonowym królestwie
Samczyk, który w 1994 roku wygrał 3 loty w Unii Antwerpia. Pochodzi po bardzo znanym samczyku G. Leysena B-88-6240603 o pseudonimie „03”. Bardzo wiele potomstwa, z jego ojca, stało się początkiem wielu linii doskonałych lotników i rozpłodowców. „Rambo” jest też ojcem „Bourges” u Van Dycków, ptaka, który też bardzo dobrze latał, był 2 w locie narodowym z Bourges na 40.401 gołębi.
To 3 podstawowe ptaki tej hodowli, których potomstwo jest rozsiane dosłownie po całym świecie. Popyt na te gołębie jest bardzo duży, gdyż są doskonałymi ptakami jak w lotach tak i w rozpłodzie. Starczy przeglądnąć strony internetowe wielu hodowców w różnych krajach a stwierdzimy, że wielki procent hodowców w gołębnikach hodowlanych tę rodzinę posiada.
Wspomnę tu tylko o hodowli Koopmanów i ich „Kleine Dirku”.
I w Polce też te ptaki już są np. u Janusza Zarzyńskiego czy Zbigniewa Szymańskiego.
Dirk i Louis wielokrotnie byli najeżdżani przez chętnych kupców, szczególnie Amerykanie chcieli kupić „Kannibaala”. Mimo wykładania nawet 100.000 $, samiec pozostał u Van Dycków. To świadczy o podejściu tych hodowców do traktowania naszego sportu. Najczęściej jest tak, że taki utytułowany ptak zmienia właściciela za duże pieniądze. A tu jeszcze się okazuje , że rodzina dobrze lata, więc stawka rośnie 2 krotnie. Tu pieniądze nie przedłożono nad gołębia. Dirk pytany później co jest podstawą Jego decyzji stwierdził, że jest mu ten gołąb potrzebny do dalszej pracy hodowlanej.
Początek lotowania u Dirka to 1973 rok. Z początku droga nie była usłana sukcesami. Pierwsze niezapomniana uczucie przyszło dopiero w ostatnim tygodniu sierpnia 1978 roku. Było to 1 miejsce w locie, wtedy jednorazowym w roku - Bourges (487 km). Poprzednie loty odbywały się głównie z Quievrain i Noyon na dystansach 110 i 220 km. Jednak loty krótkodystansowe nie przynosiły zadowolenia i nacisk został położony na loty średniodystansowe. Rozpoczął grę na tych trasach w 1993 roku, przeznaczając na nie 20 swoich gołębi młodych. Wśród nich był obecny „Rambo” B-93-6621023, wtedy jeszcze bez pseudonimu. Udanie zamknęli sezon wysyłając 10 samiczek na lot narodowy z Bourges.
Jak wiemy takie loty narodowe dodają hodowcom prestiżu i już po pierwszej próbie nazwisko nowicjusza Van Dyck , zabłyszczało. Mieli obawy czy te młode ptaki jako roczne nie będą „skończone”, ale okazało się , że jako roczne latały ponadprzeciętnie. Nie ma co prawda z tamtego czasu drobiazgowych zapisków ale doskonale jest zapisane w pamięci, gdy „Rambo” jako młody zdobył 5 miejsce w locie Dourdan – 365 km. Z kolei jako roczny wygrał 3 lotu w Unii Antwerpia. Takie osiągnięcie stało się kamieniem węgielnym dla znaczenia tej hodowli.
Takie sukcesy są głównie zasługą przyniesionego późnego młodego od Gummara Leysena „03”. Okazał się samczykiem choć był wzięty jako samiczka jednak po znakomitości u Leysena B-86-6114203, który miał na swoim koncie kilka wygranych lotów i wydał liczne potomstwo, które okazało się doskonałe w rozpłodzie.
Następnie Dirk przyniósł gołębie od Van Looy-Somers z Vorselaar. Był on specjalistą na lotach średniego i dalekiego dystansu. Były też ptaki od hodowcy czołówki Andre Bellensa i Fransa Beirendonka z Zandhoven, a więc tej samej miejscowości gdzie mieszka Dirk. Z perspektywy czasu stwierdzić można dziś, że doskonałym posunięciem było przyniesienie 4 szt. ( 3 samiczek i 1 samczyka) w 1998 roku od Marien-Roybergsa z Berlaar. Szczególnie samiczki okazały się dobrymi w rozpłodzie, a jedna z nich jest matką „Rambo”.
Hoduje swój stary szczep ale ciągle próbuje dobierać do nich coś nowego. Podstawowa zasada jaką się kieruje to „dobry z dobrym”. To jest drogą uniknięcia hodowli w zbyt bliskim pokrewieństwie. Stara się jednak prowadzi hodowlę w 3 liniach na w/w asy „Kannibaal”, „Rambo” i „Bourges” i stabilizuje krew tych rodzin.
Od 10 lat sport wymusił pewne zmiany, które musiał wprowadzić by „trzymać krok”. Dlatego drużyna lotowa obecnie składa się z 50 wdowców i od lat 3 ma od 3 do 10 wdów i są to tylko samiczki roczne. Musieli dlatego wybudować nowe gołębniki. Nowe gołębniki zostały zamówione w firmie. Jednak Dirk nakreślił jakim przeróbkom muszą być poddane. Zmienił wentylację, zmienił dach dwuspadowy na jednospadowy z dużą ilością płyt przeźroczystych.
Na własny użytek hodują 150 młodych. Oprócz gołębi rozpłodowych jest też kilka „mamek”. Tak więc pracy przy tych gołębiach jest sporo i wiele godzin dziennie Louis, Anna i Dirk muszą jej poświęcić. Dirk jeszcze pracuje zawodowo ale od 1 września do 31 marca. Resztę czasu poświęca gołębiom i lotowaniu.
Pracuje w firmie Van Hool, produkującej autobusy, które wysyłane są po całym świecie.
Nic tak nie liczy się w Belgii jak 1 konkurs. I cały trud pracy idzie w tym kierunku by tych 1 miejsc było jak najwięcej. Jest to jednak niezwykle trudne bo większość hodowców jest na to nastawiona i choć wkładają na lot nie dużo gołębi to są to jednak ptaki doskonale przygotowane. Od 2000, 2001 i 2002 razem tych 1 nagród u Van Dycków naliczono 63. W 2001 r. w locie młodych w prowincji, na 10.000 gołębi też 1 konkurs z Orleansu.
Sezon hodowlany rozpoczyna się tu w ostatnim tygodniu listopada a kończy jesienią. Młode chowają wszystkie gołębie w tzw. lęgu zimowym. Lotniki w zależności od tras jakie mają latać parowane są ponownie odpowiednio: do lotów krótkich 1 marca, średnich 15 marca. Wysiadują jajka 2 lęgu do momentu 5 dnia przed wylęgiem.
Inaczej są traktowane wspomniane 10 rocznych wdów. Łączone są w pary 5 marca i gdy młode mają 15 dni jeden młody i samczyk zostają oddzielone do gołębnika obok. Do zniesienia drugich jajek nie dochodzi. W czasie lotów, gdy one wracają z lotu samczyk zawsze jest w domu.
W ostatnim tygodniu marca w Belgii rusza sezon lotów krótkodystansowych.
Są to loty Quievrain – 110 km i Noyni – 220 km. Do tych lotów Dick nie przykłada większej wagi i przed tymi lotami trenuje swoją drużynę 2 x 40 km. Loty te odbywają się 20 razy i obejmują rytm środa, niedziela.
Motywacja polega na tym , że do gołębnika z wdowami, przed sadzeniem wpuszcza się silnie „wyluzowaną” samicę. Ona najczęściej idzie do któregoś samca i tam w celi staje się intruzem dla właściwej partnerki danego samca. Pozwala się chwilę wojować tym samiczkom i wdowę zabiera się do kosza transportowego. Samiec zostaje usunięty a „wyluzowana” powtarza cykl z inną parą. Trwa to tak długo, aż gołębnik staje się pusty. Samiczki wsadzane są do dużego kosza, który stoi w gołębniku wdów. Widzą one co się dzieje i tym bardziej są tak motywowane.
U wdowców niekiedy stosuje wystawienie miski lęgowej na podłogę gołębnika . To roznieca chęć jej władaniem i powoduje różne bójki. Jest to dla urozmaicenia inny rodzaj motywacji.
Samiczki wdowców siedzą w wolierach za ich gołębnikami. Zdjęcie poniżej:
Inaczej traktowane są gołębie na ten rodzaj lotów. Biorą one kilka razy udział w lotach krótkich w ramach treningu. Do lotów do 400 km przygotowania wyglądają bardzo podobnie jak u krótkodystansowców. Z kolei w lotach do 600 km przygotowanie musi być inne. Dirk wysyła swe gołębie tylko do 600 km. Tu ptaki w ciemnej części celki mają swoje miski lęgowe. Często tam leżą i buczą. Przed lotem przebywają tam ze swoimi samiczkami i w momencie, gdy słychać to buczenie w misce są zabierane do kosza.
Karmienie to wg Dirka nie jest zbyt trudna kwestia. Obecnie firmy dostarczające karmy na rynek nie mogą sobie pozwolić by to była karma zła. Wiele firm Dirk już przetestował i właśnie tak uważa. Tak, że nie ma większego problemu z wyborem mieszanek. Podczas sezonu lotowego stosowana jest mieszanka sportowa. Ilość karmy jest dostosowana do trasy jakie ptaki muszą latać. Jednak zawsze po powrocie z lotu mieszanka bez ograniczeń stoi do dyspozycji. U krótkiego dystansu do 2 godzin po powrocie, u średniodystansowców aż do wieczora. W drugim i 3 dniu po locie karma składa się po połowie z mieszanki oczyszczającej i mieszanki sportowej. W tym czasie karma jest wydzielana. Od dnia czwartego znowu tylko mieszanka sportowa do syta i po pół godzinie karmnik jest usuwany.
Co roku na przełomie października i listopada przedstawiciele z każdego gołębnika są pakowane do kosza i wiezione na badania do weterynarza. Na początku listopada następuje 7 dniowa kuracja przeciw trichomoniazie. Ostatnio też kuruje w tym czasie swoje gołębie przeciw paratyfusowi. Gdy ptaki wysiadują jajka są szczepione na Paramyxo. Po odstawieniu młodych znowu gołębie piją środek przeciw „żółtemu guzkowi”.
Młode po odsadzeniu otrzymują Nifuramycin przez tydzień i w tym samym czasie Avidress. Mają też do dyspozycji różnego rodzaju mieszanki mineralne, otrzymują również drożdże.
W niedzielę po powrocie podobnie gołębie piją roztwór z Aviparmem , we wtorek i środę otrzymują Gerwit W... W dniu koszowania w pojniku jest tylko czysta woda.
Młode u Van Dycka nie są zmuszane do większych wysiłków. Mają naturalnie dojrzewać i rozwijać się by sprostać późniejszym wymaganiom. Młode zimowe, jak prawie w całej Belgii są tu zaciemniane. Różnica polega jednak na tym , że zasłony odsuwane są o godz. 9 i dopiero po 2 godzinach ptaki otrzymują wolny wylot. Takie postępowanie ma na celu umożliwienie przystosowania się oczu młodych do światła.
W gołębnikach te wczesne młode samczyki siedzą po 8 szt. Są 2 takie gołębniki i te młode latają wdowieństwem loty krótkie. Jest też gołębnik z 14 samcami, których zadaniem jest latanie lotów średnich. Parowane są one wszystkie ze starszymi samiczkami. Jajka wysiadują przez 5 dni i stają się od tego momentu wdowcami.
Są tu ptaki , które lecą jako młode tylko 2 x 110 km. Wybrane niektóre samiczki lotowane są do 600 km na lot kończący sezon. Inne młode lotowane są metodą „przesuwanych drzwi”. Młode są w gołębnikach sąsiadujących ze sobą i młodzież jest rozdzielona wg płci. Przed sadzeniem drzwi są rozsuwane i młode maja do siebie wolny dostęp.
Młode karmione są już 2 tygodnie po odsadzeniu mieszanką wysokobiałkową. Następnie młode karmione są już dalej mieszanką dla młodych. W okolicach 2 tygodnia czerwca młode, przed lotami otrzymują już mieszankę sportową. Tę mieszankę otrzymują 2 x dziennie. Do tej pory karmione były 1 x dziennie. Sukcesy młodych przekonują Dirka w tym, że dobrze prowadzi i zaopatruje swoje młode.
Gołębie muszą dostosować się do nas – stwierdza Dirk. Cieszymy się każdym sukcesem ale nie przeżywają zbyt głęboko porażek. To jest sport i oba jego składniki są tu doskonale zrozumiałe.
NASZĄ PRZYGODE Z GOŁĘBIAMI ZACZELISMY JUZ LATA TEMU ALE DOKŁADNIE ZACZELISMY HODOWLE NA POWAŻNIE 2 LATA TEMU OKAZAŁO SIE TO NIEŁATWE GDYŻ ZEBY ZBUDOWAC DOBRY GOŁĘBNIK TRZEBA CZASU I BARDZO DUŻO PIENIĘDZY KOMUS SIE WYDAJE ZE JEST TO TANI SPORT ALE W RZECZYWISTOSCI JEST BARDZO KOSZTOWNY PRZYKŁADOWO JEDEN GOŁĄB MOŻE KOSZTOWAC TYLE CO DOBREJ KLASY AUTO . W TYM SPORCIE JAK TO SIE MWI TRZEBA PRZEDEWSZYSTKIM SZCZĘSCIA I PIENIĘDZY BEZ TEGO NIEMA CO ZACZYNAC .NASZĄ HODOWLE ZACZELISMY OD SPROWADZENIA GOŁĘBI Z NIEMIEC HOLANDI POSIADAMY NP TAKIE GOŁĘBIE JAK KOOPMAN JANSSEN CH.MAZURA DIRK VAN DYCK TAKZE PO JEDNEJ Z NAJLEPSZYCH LINI SWIATA RAMBO I KANNIBAAL W TYM ROKU STARTUJEMY MŁODYMI WSZYSTKO SIE DOPIERO OKAŻE CO BEDZIE POZDRAWIAMY JAREK I KRZYSZTOF DEMBECCY